środa, 6 kwietnia 2011

każdy ma swoją wersję

Podobno są nawet zloty wielbicieli tatarka. Dostałam kiedyś na facebooku nawet zaproszenie na jedno z takich spotkań. I do dziś żałuję, że nie poszłam, bo sama uwielbiam tatar. Nie ma niestety innego sposobu na dobry tatar, jak tylko zakup polędwicy wołowej. No właśnie, mało osób wie, że jest jeszcze bardzo dobrej jakości zamiennik- ligawa, którą nazywa się żydowską polędwicą. Jeśli więc niekoniecznie chcecie kupować polędwicę po 70zł/kg, poszukajcie tańszej ligawy, sprawdzi się równie dobrze. I koniecznie poproście panią w mięsnym, żeby Wam zmieliła mięsko na tatar.


moja wersja tatarka:

- polędwica wołowa (zmielona)
- ogórek kiszony
- czerwona cebula
- sojowy sos grzybowy
- oliwa
- żółtko
- węgierska pasta z ostrych papryczek
- utłuczony pieprz seczuański
- świeżo mielony pieprz czarny

Celowo nie podałam proporcji, bo właśnie na tym polega tatar, że każdy miesza go sobie w takich proporcjach jak lubi i doprawia powoli, aż użyska pożądany smak. Trzeba tylko ułożyć wszystkie składniki na jednym talerzu (ogórki i cebulkę pokroić w drobną kosteczkę, żółtko oddzielić od białka) i podawać z grzankami z chleba smażonego na oliwie, a następnie natartymi ząbkiem czosnku. I tyle.

Dobra rada: jeśli mięso wydaje Wam się twarde i zbite jak deska, nie dolewajcie cały czas oliwy czy oleju, bo to nic nie da. Dodajcie po prostu odrobinę wody i ponownie wymieszajcie mięso. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz