sobota, 28 maja 2011

2 w 1

Zazwyczaj jak jemy jajka, nieważne czy w postaci jajecznicy, czy takich na miękko, zazgryzamy je sobie chlebkiem. Ja dość rzadko jem pieczywo, ale czasem się zdarzy. Jajecznica np. czasami trochę mnie mdli, i właśnie z takiej okazji jem ją z chlebem. Podpatrzyłam fajny sposób na połączenie i pieczywa i jajek w jednym śniadaniowym daniu. To świetny sposób, żeby wykorzystać troszkę już przysuche kromki, bądź, jak w moim przypadku, przedpotopowe pieczywo tostowe. Naprawdę fajna opcja na śniadanie.



omlet 2 w 1:

- 2 kromki pieczywa tostowego
- masło
- 2 jajka
- sól, pieprz
- duża garść szczypiorku
- opcjonalnie- świeże zioła

Pieczywo smarujemy cieniutko z obydwóch stron masłem. Kroimy w kosteczkę i wrzucamy na patelnię. Podgrzewamy, aż grzanki się zrumienią. Jajka roztrzepujemy z solą, pieprzem i szczypiorkiem. Wlewamy na patelnię z grzankami. Smażymy na małym ogniu pod przykryciem, aż jajka się zetną, pozostając tylko trochę wilgotne z góry.

Ciekawostka: kwiatki, którymi udekorowałam talerz to kwitnący szczypiorek. Kwiatostany są jadalne (smakują szczypiorkiem) i świetnie nadają się do sałatek.

piątek, 27 maja 2011

a to wszystko przez Izę ;)

Jakiś czas temu byłam u koleżanki, która pracuje w greckiej restauracji. Próbując mnie przekonać do odwiedzenia lokalu, pokazała mi menu. Nie wiedziała pewnie, że tylko zachęciła mnie do przygotowania niektórych pozycji z menu. Htipiti mnie tak troszkę zaciekawiło. Oto moja wersja.




Htipiti:

- pełnotłusta feta
- ząbek czosnku
- skruszone papryczki chilli
- szczypta oregano
- pieprz

Fetę mieszamy ze zmiażdzonym ząbkiem czosnku i resztą składników. Fajna na grzanki, lub do maczania warzyw. Można też podawać tę pastę jako dodatek do mięsa baraniego.

wtorek, 24 maja 2011

słoiczkowe warsztaty kulinarne

W czwartek 19.V miałam ogromną przyjemność poprowadzić warsztaty kulinarne w ramach festiwalu Men's Week na SGH. Dostałam informację, że spośród wszystkich facetowskich warsztatów dostępnych w tym tygodniu, moje kulinarne cieszyły się największym zainteresowaniem. Miejsca natychmiast się rozeszły, a liczba chętnych szybko przekroczyła liczbę dostępnych miejsc. Było naprawdę pracowicie i smakowicie. Moi wspaniali kursanci okazali się być tak krzepkimi kuchcikami, że ubijając śmietanę tak się zapamiętali w tym zadaniu, że ubili masło! Przyznam szczerze, że to, że wzięłam z sobą mikser na wypadek, gdyby nie dali rady, było iście nie na miejscu. Razem odnieśliśmy sukces i przyrządziliśmy randkową, meksykańską kolację w akademikowej kuchni. Poniżej fotorelacja z warsztatów, oraz przepisy na dania, które przyrządziliśmy. Jeśli chcielibyście, abym poprowadziła taki warsztat dla Was, piszcie!






poniedziałek, 23 maja 2011

taka troche inna lasagne

Jestem! Znów kilka dni przerwy, bez gotowania i bez słoiczkowania. Co gorsze zamierzam zacisnąć pasa, bo po powrocie z majówki ostro sobie pofolgowałam, a przecież lato przede mną. Na szczęście mam zawsze w zapasie trochę "materiału", który w razie braku czasu mogę włożyć do słoiczka ;)
Nie wiem jak Wy, ale ja nie cierpię gotować makaronu lasagne. Zawsze mi się to sklei jeden płat do drugiego i męczę się z tym przeokrutnie. Właściwie to jakiś czas temu odkryłam, że jak zrobię odpowiednio wilgotny sos, to mogę kłaść między niego suche blaty lasagne i zmiękną one podczas pieczenia, wchłaniając właśnie ten sos. Ostatnio wyhaczyłam u mamy w lodówce cały stos naleśników. "Toż to skarb" pomyślałam. "Mamo, mogę sobie wziąć te naleśniki?". Dała mi mama, ale najpierw spytała, co będę z nich robić. Ja na to, że tort naleśnikowy. Więc dała mi pod warunkiem, że zrobię też taki dla brata (żeby miała obiad z głowy). No to zrobiłam, olbrzymi w dużym naczyniu żaroodpornym i jeden w wersji mini. Fajne to. No i obłędnie delikatna jest taka lasagne z naleśników.







duża lasagne z naleśników:

- 6 naleśników
- 40dag mięsa mielonego wieprzowo- wołowego
- opakowanie pieczarek
- por
- opakowanie szpinaku w liściach
- sól, pieprz
- śmietana 18%
- śmietanka 30%
- węgierska pasta paprykowa
- 1 trójkącik serka topionego śmietankowego
- masło
- czosnek w proszku
- mieszanka żółtych serów do posypania wierzchu

Mięso prażymy na patelni teflonowej bez tłuszczu. Lekko solimy, następnie dodajemy pastę paprykową (tyle ile lubicie, im więcej dodacie,tym bardziej paprykowe będzie mięso). Do mięsa dodajemy 2-3 łyżki śmietany, pieprzymy do smaku. Zdejmujemy mięso z ognia i przekładamy do miseczki. Myjemy patelnię i ponownie rozgrzewamy, po czym wrzucamy łyżkę masła, pieczarki pokrojone w cienkie plasterki i białą część pora drobno posiekaną, solimy. Podsmażamy chwilkę, przykrywamy i dusimy ok. 10 minut. Rozmrażamy szpinak, wrzucamy do garnka i dusimy razem z połową szklanki śmietanki, szczyptą czosnku, soli i pieprzu. Gdy szpinak będzie gotowy, dodajemy serek topiony. Okrągłe naczynie żaroodporne smarujemy masłem lub oliwą, żeby naleśniki nie przywarły do dna i ścianek. Kładziemy na spodzie dwa naleśniki, przekładamy warstwą mięsa, znów kładziemy dwa naleśniki, przekładamy warstwą pieczarek. Na koniec kładziemy ostatnie dwa naleśniki, na to warstwę szpinaku z sosem i posypujemy serem. Wsadzamy do rozgrzanego piekarnika i zapiekamy, aż ser przypiecze się tak jak lubicie ;)

wtorek, 17 maja 2011

sałatkowa obsesja

Jakoś nawet specjalnie się nie ociągałam, gdy M. wyciągnął mnie do sklepu wędkarskiego na Szembeka. I tak wiedziałam, że pójdę do mojego ulubionego straganu z warzywami, na którym jest dosłownie wszystko. Szalotki, groszek cukrowy, rukola, kolendra, świeże chilli, młoda kapustka, pomidorki cherry. Kiedyś kupiłam tam nawet świeże figi w środku zimy. Poczucie zaspokojenia trwało do momentu, gdy zobaczyłam botwinkę. "Jest, nareszcie to się zaczyna, nareszcie do późnej zimy urodzaj świeżych warzyw i owoców" pomyślałam. "Przepraszam Pania, jeszcze tą botwinkę poproszę :) ". Przedwczoraj w nocy nie mogłam spać. W okresie jesiennym gdy zbieram grzyby, w nocy przed zaśnięciem zawsze widzę przed oczami grzyby na pięknym zielonym mchu. Przedwczoraj zobaczyłam tą sałatkę.





sałatka z botwinki karmelizowanej w balsamico z szalotką,
podana na liściach rukoli z dodatkiem sera koziego i sezamu:

- 2 garście rukoli
- pęczek botwinki
- duża szalotka
- kieliszek octu balsamico
- oliwa do smażenia
- oliwa extra vergine 
- sól, świeżo mielony pieprz
- sezam
- 2 łyżki kruchego sera koziego

Liście z botwinki odcinamy, pozostawiając 3,4-centymetrowe łodyżki przy buraczkach. Nie wyrzucajcie liści, można je udusić z oliwą, lub dodać do sałatki bądź zupy. Buraczki obieramy i przekrawamy na pół. Na patelni rozgrzewamy oliwę i wrzucamy na nią buraczki. Obsmażamy po kilka minut na średnim ogniu z obydwóch stron i dodajemy posiekaną szalotkę. Solimy i smażymy kilka minut, po czym podlewamy octem balsamicznym. Dusimy ma małym ogniu aż ocet zgęstnieje i uzyska kremową konsystencję. Doprawiamy dużą ilością świeżo mielonego pieprzu i pozostawiamy do ostygnięcia. Na talerzu układamy liście rukoli, posypujemy kozim serem, na wierzch nakładamy buraczki . Posypujemy prażonym sezamem i skrapiamy oliwą extra vergine.

poniedziałek, 16 maja 2011

na śniadanie? czemu nie!

Przyjęło się, że quesadilla to danie typowo obiadowe. Właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jeść ją również na śniadanie. My w Polsce jemy chleb, ale dla wieli krajów Świata placki z mąki to podstawowa, codzienna porcja węglowodanów. Skro my jemy kanapki z kiełbasą, sałatą i serem, to można te same (tylko bardziej egzotyczne składniki) wsadzić do śniadaniowej quesadilli :) Moja jest połączeniem składników kuchni włoskiej, hiszpańskiej i meksykańskiej. A do tego lekko pikantny paprykowy sos jogurtowy.





multikulturowa quesadilla:

- 2 pszenne tortille
- 2 plasterki sera topionego o ulubionym smaku
- 3 łyżeczki kruchego sera koziego (najlepiej z rolady)
- 10 plasterków chorizo
- garść rukoli
- kilka kropel oliwy chilli

paprykowy sos jogurtowy:

- pół opakowania jogurtu naturalnego
- 2 łyżeczki majonezu
- 3 łyżeczki łagodnej węgierskiej pasty paprykowej w tube
- łyżeczka ostrej węgierskiej pasty paprykowej w słoiczku
 - sól, pieprz

Składniki quesadilli kładziemy na jednym placku tortilli, skrapiamy oliwą i przykrywamy drugim plackiem. Dociskamy i opiekamy po minucie z każdej strony na suchej patelni. Gorące kroimy na mniejsze trójkąty i podajemy z sosem paprykowym, którego składniki należy po prostu dobrze wymieszać.  





piątek, 13 maja 2011

słoiczek w Andaluzji

Długo słoiczek był zakręcony majówkowo, ale to nie znaczy, że próżnowaliśmy. Gdzież bym sobie darowała gotowanie na obczyźnie mogąc wypróbować przeróżne cudeńka których nie mam na co dzień! Przepyszna serrano, cudowne chorizo, świeżutkie owoce morza, ukochana zielona pimiento, a do tego mnóstwo mężczyzn do wykarmienia. Wszystko podlane dużą ilością białego wina, sangrii, i energii ciepłych wieczorów. Niektórzy nawet przyprawili sobie to grillowanie pewną fajną przyprawą z Maroka... Oj, słoiczek kocha Andaluzję, miejmy nadzieję, że z wzajemnością. Fotografie: Izabela Szymczak










To oczywiste, że gdy wyjeżdżamy gdzieś daleko, nie mamy takiego zestawu przypraw jak w domu. Przyznam się, że mi czasem zdarza się brać ze sobą przyprawy, ale nie wszyscy są tacy nawiedzeni. No i tym razem nie wzięłam, jak normalny człowiek. Zawsze można jednak coś wykombinować, zwłaszcza gdy się jest w 14 osób w 4 apartamentach. Każdy na pewno ma jakieś skarby, którymi może się podzielić przy przygotowywaniu wspólnego posiłku. Ja i Iza, wybrałyśmy się nawet na poszukiwania świeżych ziół i znalazłyśmy 3 rodzaje mięty, lawendę i drzewo laurowe. Skorzystała na tym wołowinka, której przypadły do marynaty: liście laurowe, czosnek, oliwa, białe wino i pieprz. Krewetki i kalmary pływały w masełku, pożyczonym od chłopaków zza ściany, oraz dużej ilości czosnku, kurczak zaś kąpał się przed smażeniem w mieszance czosnku, sosu sojowego i melasy z brązowego cukru, których użyczyła nam sympatyczna "parka z góry". Do tego, greckie co prawda tzatzyki, ale wszyscy je uwielbiają do mięs z grilla. No i sałata, bo warzywa trzeba jeść. Mieszanka sałat, mini sałaty rzymskie, suszone pomidory saute (nie te w oliwie tylko suche), grillowane czerwone papryki, świeże zielone papryki, delikatna biała cebula, czarne oliwki. Sos z tego co było, czyli oliwa, octowa zalewa z ostrych papryczek, sól, pieprz i suszone oregano. Uczta gotowa ;) Aha, no i kupne acz bardzo smaczne kiełbaski chorizo we wszystkich odmianach. Polecam również krewetki zawinięte w szynkę serrano i skropione oliwą.

środa, 11 maja 2011

kojarzy mi się z latem nad morzem

Rzadko się chwalę i ocenę jakości moich przepisów pozostawiam Wam, ale tu już nie dam rady. Ta sałatka to objawienie! Oczywiście miałam pewne obawy jak ją robiłam, ale po pierwszym kęsie natychmiast się ulotniły. Gdybym miała restaurację, zdecydowanie umieściłabym ją w menu. Zgodnie z moją filozofią, że zawsze da się zrobić sałatkę z tego co aktualnie mamy w domu, połączyłam miętowo-bazyliowym sosem trzy składniki: pomarańczę, cukinię i mozarellę. Miałam zjeść tylko połowę, a resztę zachować na później. Nie dało rady. Mamma mia, ale to dobre!


 sałatka 3 kolory z dressingiem bazyliowo-miętowym:

- jedna młoda cukinia
- kulka mozarelli
- pomarańcza
- 10 listków bazylii
- 10 małych listków mięty
- oliwa bazyliowa lub zwykła
- sól
- pieprz
- ew. pół łyżczeki sosu musztardowego winiary(można pominąć
bądź zastąpić musztardą ziarnistą)


Cukinię pokrójcie na półcentymetrowe plastry, obtoczcie w oliwie, soli i czosnku. Ugrillujcie na patelni grillowej do porządanej miękkości i stopnia wysmażenia. Odetnijcie wierzchołki pomarańczy, postawcie na desce i odkrawajcie skórkę od góry do dołu. Pokrójcie pomarańczę i mozarellę w plastry mniej więcej tej samej grubości co cukinia. Pamiętajcie, żeby układać tak, żeby mozarella leżała na gorących jeszcze plastrach cukinii, wtedy troszkę się nadtopi. W moździerzu rozetrzyjcie bazylię i miętę ze szczyptą soli. Dolejcie oliwy bazyliowej, dodajcie łyżkę wody i sos musztardowy. Tak przygotowanym sosem polewamy sałatkę. 

poniedziałek, 9 maja 2011

przepis niejadalny ;)

Podobno dłonie kucharza są najczystsze na świecie. Nie idzie to niestety w parze z ich niebanalnym wyglądem, o nie! Ręce kucharza nie są piękne i wypielęgnowane. Są spracowane, zniszczone i niewyględne. Anthony Bourdain w swojej książce "Kill grill" poświęca opisowi swoich pocharatanych dłoni aż dwie i pół strony! Cóż, pięknych dłoni już mieć nie będę, co ze spokojem i godnością przyjmuję, gdyż jest to poświęcenie z miłości. Do gotowania oczywiście. Nie zmienia to jednak faktu, że dbać o siebie należy, zwłaszcza przed wakacjami, gdzie trzeba będzie pokazać "pozimowe" ciało. W związku z tym dla wszystkich Pań (może i niektórych Panów), podaję przepis na świetny, sprawdzony, domowy peeling do ciała, który moim zdaniem jest przynajmniej 100 razy lepszy niż każdy kupny. Choć w czasach drogiego cukru, może się okazać nieco luksusowy ;) Wg przepisu wyprodukujemy porcję, która spokojnie starczy nam na trzy zabiegi.

- pół szklanki oliwy
- pół szklanki cukru białego kryształ
- 2 łyżki miodu
- roztarte listki z gałązki rozmarynu

Wszystkie składniki łączymy w naczyniu, nakładamy podczas kąpieli pod prysznicem. Masujemy ciało okrężnymi ruchami i spłukujemy. Pozostawia skórę jedwabiście gładką. Idealny do ciała, do twarzy polecałabym jednak coś o drobniejszej ziarnistości.