poniedziałek, 7 marca 2011

Azjatycka Arti na Francuskiej

W sobotnie popołudnie wybraliśmy się z naszym przyjacielem do Arti na Francuskiej. Restauracja reklamująca się daniami kuchni indyjskiej, tajskiej, chińskiej i japońskiej w istocie posiada obszerne menu. Dla mnie osobiście niekoniecznie jest to dobry znak, bo jak ktoś umie wszystko, to niczego nie umie dobrze. Naprawdę dobre lokale posiadają zazwyczaj niewielkie i starannie dobrane menu. Postanowiliśmy wszyscy skorzystać z dobrodziejstw kuchni tajskiej, tak więc zamówiliśmy następująco:
- kurczaka w zielonym curry i ryż z prażoną cebulką
- kurczaka w sosie chilli z czosnkiem i chleb naan czosnkowy
- jagnięcinę w czerwonym curry
- lassi z mango 
- lody mango z orzechami
Przy zamawianiu zapytałam czy mogłabym czerwoną pastę curry zamienić na żółtą, ale pani kelnerka szybko odpowiedziała, że nie mają takiej. To pytam dalej "Ale może dałoby się utrzeć trochę? Widzę, że w karcie macie składniki, które wystarczyłoby tylko rozetrzeć w moździerzu". Dziewczyna wybałuszyła oczy i z rozbrajającą miną odpowiedziała, że nawet nie wiedziała, że to można zrobić, czym oczywiście dała do zrozumienia, że używają gotowych past, a żółtej nie posiadają na stanie. Najwidoczniej trudno jej było zapytać kucharza, czy mógłby taką zrobić. Na jedzenie czekaliśmy jakieś dobre 40 minut, aż wreszcie bardzo zniecierpliwiona doczekałam się posiłku. Nasze mięsa podane w metalowych kokilkach wygładało zachęcająco i apetycznie. Muszę przyznać, że każde z dań było smaczne, nie licząc czosnkowego chlebka, który raczej mnie nie zachwycił.
Jeśli chodzi o lassi z mango, to było raczej mocno mdłe i smakowało jak jakiś koktajl jajeczny, prezentując przy okazji podejrzanie nienaturalny żółty kolor.
Kompletnie jednak zaskoczyły mnie lody mango. Pokrojone w kosteczkę, smakowały jak masa krówkowa z dodatkiem mango i posypane orzechami. Jeśli ktoś zamawia lody, to może się trochę rozczarować, gdyż deser ten jest od nich o wiele cięższy i mocno sycący. Mi bardzo smakował, ale nie nazwałabym go lodami i wiedząc na czym polega, odczekałabym z jego spożyciem jakieś dwie godziny.

Ogólnie na plus, ale "dupy nie urywa". Polecam dla spróbowania.
 

3 komentarze:

  1. Polecam green curry chicken z ryżem jaśminowym...bardzo dobre danie!
    Minusem są niewygodne krzesła!


    Zarażalski Marian

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak Piotruś, wszyscy znamy Twoją miłość do zielonego curry.Faktycznie było dobre, ale ryżu jaśminowego tam nie majo :P

    OdpowiedzUsuń
  3. moje zielone curry którego nie zjadłam w niedzielę w poniedziałek zrobiło się szaro żółte, a kurczak w nim pływający jaskrawo zielony...
    ale i tak dobre było :)
    B :)

    OdpowiedzUsuń